Dziesiąta rocznica
Dzisiaj mija dziesiąta rocznica awansu naszej drużyny do ekstraklasy. O tym niezwykłym sezonie opowiedzieli nam Piotr Trepka (ówczesny kapitan zespołu), Filip Kenig oraz trener Piotr Zych. Czy ktoś z Was pamięta 2011 r. i zmagania z Dąbrową Górniczą?
Piotr Trepka
Ten sezon zapamiętam przede wszystkim z dwóch rzeczy. Pierwsza to to, jaki zespół udało się zbudować i jak, jako gracze w nim funkcjonowaliśmy. Przede wszystkim każdy z zawodników schował swoje indywidualne ambicje głęboko do kieszeni. To często spotykany slogan, ale w tamtym zespole rzeczywiście tak było. Druga rzecz, to nasza rywalizacja z Dąbrową Górniczą, kiedy to podnieśliśmy się z wyniku 0-2 na 3-2. To historia jak z filmu. Wróciliśmy do Łodzi po dwóch porażkach w Dąbrowie (jednej po błędzie sędziego) i chyba niewielu kibiców jeszcze w nas wierzyło. W nas wiara jednak nie umarła i jak się później okazało utarliśmy nosa przeciwnikom, którzy już w Łodzi szykowali się do fety. Wygraliśmy bardzo pewnie dwa spotkania u nas, a w Dąbrowie dokończyliśmy dzieła, które wydawało się niemożliwe. To były najpiękniejsze chwile w moim sportowy życiu. Do dziś pamiętam odcinanie siatki, wśród bardzo wielu łódzkich kibiców, na hali w Dąbrowie oraz nasz powrót do Łodzi, gdzie pod halą czekały na nas tłumy. Z humorystycznych wydarzeń do dziś przed oczami mam widok roześmianego Krzysia Morawca na hali w Dąbrowie w samych….slipach. Tylko one mu zostały.
Filip Kenig
Myślę, że dla wszystkich ówczesnych graczy, to było bardzo ciekawe i ważne doświadczenie. Tak naprawdę to była kumulacja trzech sezonów ciężkiej pracy, na przestrzeni których powoli progresowaliśmy. W trzecim, decydującym sezonie, zbudowaliśmy bardzo ciekawy zespół złożony z bardzo równych zawodników. Tworzyliśmy ekipę, która nie tylko dobrze rozumiała się na boisku, ale po prostu prywatnie się lubiła. Byliśmy trochę takimi bandytami boiskowymi. Większość zespołu była od kilku sezonów związana z Łodzią, tak jak, np. Piotrek Trepka, Kuba Dłuski, czy Krzysiek Morawiec, mieliśmy też sporo wychowanków, np. Bartka Szczepaniaka, Bartka Bartoszewicza, mnie. Ściągnęliśmy Marcina Salamonika i Krzyśka Sulimę. Wszystko naprawdę fajnie funkcjonowało i to przełożyło się na wynik. Szczególnie zapada w pamięć walka z Dąbrową Górniczą. Pierwszy mecz przegraliśmy dość wyraźnie, ale drugi już powinniśmy wygrać. Przegraliśmy po dogrywce, która została błędnie zarządzona. Dwa mecze w Łodzi wygraliśmy już dość pewnie. Nasz styl potrafił zmęczyć przeciwników, bo graliśmy bardzo intensywnie i agresywnie w obronie. Jechaliśmy na ostatni mecz do Dąbrowy i szczerze mówiąc byłem spokojny. Mieliśmy w sobie dużo determinacji, bardzo chcieliśmy tego awansu. Wyszliśmy na boisko skoncentrowani i zmotywowani. Pojechało z nami kilka autobusów kibiców, więc mieliśmy przewagę pod względem dopingu. Rzadko się zdarza, że gospodarz nie ma kibiców po swoje stronie, w tym wypadku tak właśnie było. Ale dużo lepiej od samego meczu pamiętam fetę po spotkaniu. Zaczęliśmy świętować już w Dąbrowie i kiedy dojechaliśmy na halę przy al. Unii nie byliśmy okazami trzeźwości. W Łodzi przywitał nas tłum kibiców i dalej świętowaliśmy już razem. To było naprawdę ogromne przeżycie i historyczny moment.
Piotr Zych
Sezonu 2010/11 nie zaczęliśmy najlepiej. Dopiero od mniej więcej 10. kolejki zespół złapał dobrą formę i zaczął regularnie wygrywać. Niestety, jedna czy dwie porażki zdecydowały o tym, że do play-offs awansowaliśmy dopiero z 6. pozycji. Cała seria z Dąbrową Górniczą, decydująca o awansie do PLK pełna była zwrotów akcji. Po dwóch meczach przegrywaliśmy 0-2 i szczególnie drugi mecz w którym, wypuściliśmy zwycięstwo z rąk po dogrywce był krytycznym momentem. To była bardzo doświadczona i zdeterminowana drużyna, więc w kolejnych dwóch meczach w Łodzi wyciągnęliśmy wnioski i wysoko pokonaliśmy rywali. Piąty mecz w Dąbrowie, wygraliśmy dzięki świetnej obronie w drugiej połowie i awansowaliśmy do ekstraklasy. Dobrze pamiętam, że z drużyną pojechało kilkuset kibiców i ta radość po zwycięstwie, a później wspólne świętowanie to były naprawdę wyjątkowe chwile. Zresztą to świętowanie trwało chyba kilka dni…Serdecznie pozdrawiam cała drużynę!